sobota, 22 września 2012

Słodkości inaczej - błyszczyk o smaku Fanty.

   Być może większość Czytelników lekko się zdziwi, widząc nagłówek. Co ma błyszczyk do Japonii? Ano to, że japońskie nastolatki mają zamiłowanie do słodziasznych gadżetów wszelkiego rodzaju. Dlatego od dziś pod etykietą 'słodkości' można będzie znaleźć zarówno słodycze, jak i przeróżne gadżety (niekiedy pewnie zahaczające o kicz, zobaczymy, co uda mi się wyłowić w trakcie poszukiwań). Będzie to dział  prowadzony z lekkim przymrużeniem oka, więc mam nadzieję, że nie tylko fani m&a znajdą tu coś dla siebie.
 



   Ukazany na zdjęciu błyszczyk nie ma w sumie żadnych właściwości pielęgnacyjno - nawilżających. Smackersom jednak, bo o tej marce mowa, można wybaczyć wszystko z racji smaku/zapachu. Mój egzemplarz łatwo się wylewa (jak to wszystkie mazidła z kulką), nie jest zbyt wydajny i ma przeciętny smak, ale z racji przepięknego zapachu Fanty jestem w stanie mu wszystko wybaczyć. Do tego w moich okolicach nie jest dostępny - zakupiłam go w Superpharm w Warszawie podczas jakiegoś wyjazdu, a dla mnie to odległość niemal połowy Polski, więc nie zastanawiałam się zbytnio nad zakupem ;d. Ot, taki tam gadżecik, niemniej dobry na poprawę humoru. Jeżeli tylko pojawi się taka możliwość, zaopatrzę się w wersję o zapachu Sprite, ale tym razem w sztyfcie.
   


niedziela, 19 sierpnia 2012

Mam TTB # 2 ^^ | refleksje nt. Bleacha

   Tokyo Toy Box nr 2 od kilku dni znajduje się w moich rękach, więc szykujcie się na recenzję. W przyszłości nie zamierzam recenzować pojedynczych tomów, a całe serie... ale zrobiłam wyjątek.
   Przeglądając 11 tom Bleacha, naszła mnie taka ogólna refleksja. Jestem co prawda właścicielką dopiero 11 tomów tej serii, a jeśli chodzi o anime, obejrzałam ponad 200 odcinków, więc nie jestem na bieżąco. Myślę jednak że to wystarczy do złapania małego smuteczka i stwierdzenia, że tak w sumie to jest dobra seria z sukcesywnie marnowanym potencjałem. 55 wydanych tomów mangi, gdzie przedłużało się każdy łuk fabularny i 366 odcinków anime, co prawda skończonego, ale wypchanego fillerami do przesady. Szkoda, bo to dobry shonen, tylko za bardzo przedłużony. A jakie jest Wasze zdanie?

środa, 8 sierpnia 2012

Organizacyjnie / Tokyo Toy Box #1

   Na sam początek powinnam - i właśnie to czynię - bardzo, bardzo przeprosić za totalne zaniedbanie bloga. Była to i wina mojego braku cierpliwości, i szkoły - konkurs w maju i praca do samego końca z racji wystawiania ocen 25 (tak, tak...) czerwca. No, ale ten etap za mną. Do rzeczy.
   Zespół Ume (Takahiro Ozawa & Asako Seo), który stworzył tę mangę, umieścił na wewnętrznej stronie okładki następującą refleksję: "Zawsze myśleliśmy, że dorosłość zmusi nas do pożegnania się z grami". Guzik prawda.


  W TTB nie ma właściwie jednego bohatera głównego, na pierwszy plan wyraźnie wysuwa się zarówno Taiyo Tenkawa, jak i Hoshino Tsukiyama. 'Rodzina' ze Studia G3 stanowi dla nich bogate, interesujące tło.
   Taiyo jest, moim zdaniem,  całkiem uroczym facetem. Wystarczy spojrzeć na galerię jego min,  parodniowy zarost i wydeptane kapcie. Czymże jednak są takie przyziemne szczegóły w porównaniu z tym, jakim wizjonerem jest ten bohater? A teraz już całkiem serio: warto przeczytać  TTB choćby dla takiej postaci. Nie mamy tu bowiem do czynienia z typowym bohaterem shonenów, obdarzonym nieprzeciętną urodą i / lub mocami nadprzyrodzonymi, który najpierw oberwie, ale i tak wygra z nie-wiadomo-jak-silnym przeciwnikiem. Taiyo ma na karku terminy i ograniczone fundusze, a potem także i ambicje Tsukiyamy, zespół nie zawsze odnosi się przychylnie do jego pomysłów, a ponadto on sam miewa nagłe napady szału twórczego, które zazwyczaj kończą się zupełną zmianą wcześniejszych koncepcji w najmniej odpowiednim momencie. Cóż, Tenkawa-san może i jest artystą, ale biznes to biznes, a Studio G3 musi się jakoś utrzymać. Jakby mało było problemów, pojawiają się także urazy z przeszłości... ale o tym już sami przeczytacie.
   Tsukiyama całkiem dzielnie walczy z Taiyo o tytuł najbardziej nietypowej postaci. Choć z pozoru wydaje się perfekcjonistką i kobietą sukcesu, ma kilka ciekawych przyzwyczajeń (więcej nie zdradzę). Nie bardzo trafiają do niej nagłe olśnienia, których doznaje szef studia G3, a na tworzenie gier patrzy od strony zapotrzebowań rynkowych. Nie znaczy to jednak, że jest nieludzka. Dobrze dogaduje się z pracownikami studia, ma swoje słabości, tyle tylko, że kompletnie nie zna się na grach.
   Ekipa Studia G3 to bogaty zbiór trochę pokręconych, ale w gruncie rzeczy dość sympatycznych ludzi. Często nocują w biurze, chodzą w nim w kapciach, starają się nie zabrudzić komputerów jedzeniem - zupełnie jak w domu.
   Polskie wydanie ma jedną, jedyną wadę: nie mieści się na moją półkę dostosowaną do standardowego wymiaru mang (np. Evangelion, Saiyuki, Bleach, itd.). Oprócz tego - cud miód. Nic się nie rozlatuje, obwoluta porządna, przystępnie wyjaśnione nawiązania do japońskiej kultury. Zaczynam odkładać pieniądze na drugi, i zarazem ostatni, tom; przyjemnie mieć na półce coś innego niż dotychczas, nieszablonowego.

PS Nowy wygląd bloga jest w porządku, czy macie jakieś propozycje przyjemniejsze dla Was?

sobota, 7 stycznia 2012

Sernik wsuwa Mikado

   Święta już minęły, za to przybyło poczucie... ehem... ciężkości? Ma się mnóstwo czasu... i po co rozmyślać nad żywotem swem, jak można jeść? Takie założenie przyjęłam i ja bez zbędnych ceregieli. Niestety, słodkości się powoli kończyły i trzeba było uzupełnić zapasy. I wówczas trafił się Pan z rynku, który usłyszawszy moją rozmowę z koleżanką, zaoferował się przywieźć mi dwie paczuszki Mikado.








    Trafiły mi się paczuszki promocyjne, czyli +20% gratis, to jest około 39 sztuk, tzn. 90 gram. Zwykłe to około 30 sztuk, tzn. 75 gram. Płaciłam 8 zł. Dla porównania, Pocky mają 47 gram i kosztują około 10 zł - ale i tak kiedyś kupię, trzeba porównać smaki.
    Jak smakują Mikado? I co to to w gruncie rzeczy jest? Ano, są to patyczki w czekoladzie. Nie jestem specjalistą gastronomicznym, więc nie wiem z czego dokładnie jest ciasto. Takie jakby słodko - paluszkowo - krakersowo - herbatnikowe. Wersja z czekoladą mleczną jest w miarę mocno słodka, ale nie jakoś przesadnie, w gorzkiej czekoladzie nie próbowałam, ale będą chyba lepsze dla osób z umiarkowaną miłością do słodkości w słodyczach. Ogółem smaczna rzecz. Tylko malutkie toto, około 12 cm, i jednak stosunkowo drogie, czyli fajnie sobie kupić, ale nie do pochłaniania tonami, tylko po jednym na parę dni... w końcu, trzy paczki Mikado = manga na przyzwoitym poziomie. Toteż ludzie, kupcie sobie, ale tak bardziej może dla zasmakowania egzotyki, raz na jakiś czas. ^^

piątek, 6 stycznia 2012

Na Nowy Rok...

... przydałoby się w końcu zmobilizować i pisać, pisać i jeszcze raz pisać, tak jak obiecałam niegdyś. Obietnice obietnicami, a moja determinacja jak nie chce rosnąć, tak nie chce.
   Norwid odpłynął sobie w siną dal, jako że do niego też nie miałam energii się przyłożyć, ale zostawiam to, coś nowego się w końcu - bądź co bądź - zaczęło, toteż tę kilkulinijkową prywatę podsumowuję nadzieją na to, że w końcu mi się zachce. ;d
   Dla fanów słodyczy związanych z Japonią dorzucę małego newsa o Mikado, czyli europejskich braciszkach Pocky - co prawda nie kupowałam ich w sklepie, do którego wrzuciłam link, ale mam nadzieję, że sympatyczny Pan z rynku nie zawiedzie moich oczekiwań i je jutro przywiezie ^^
   TTB 1 zrecenzować planuję jutro około południa (po południu szans nie ma, witaj sezonie osiemnastek), jako że drugi tom pewnie niedługo się pojawi (pewnie, bo znając tempo docierania mang do niektórych empików, to może być dłużej niż niedługo...). Tak więc, życzcie mi determinacji do rozkręcenia się. C: